poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 5- Noc numer 3

Po długim i ciężkim dniu przyszedł czas na krótki sen. Chciałem przyjść trochę wcześniej do pracy mając nadzieję, że spotkam biało włosom dziewczynę. Jak dojechałem na miejsce udałem się do pokoju tylko dla personelu, ubrałem się w strój roboczy i weszła ona. Spojrzała się zaczerwieniona, moją pierwszą myślą było "o co jej chodzi?", ale potem zdałem sobie sprawę, że nie mam zapiętej koszulki. Prędko odwróciłem się do niej plecami i się zapiąłem. 
Gdy się odwróciłem zobaczyłem jak na twarzy ma wielkiego banana.
- O-o co ci chodzi?- Gdy zadałem to pytanie wybuchła śmiechem. 
- Udajmy, że to się nie stało.- powiedziała ocierając łzy śmiechu. 
- Jest sprawa ... Bo ten zapomniałem zapytać się jak masz na imię? - Spojrzała na mnie i mrugnęła do mnie szybko dwa razy po czym się uśmiechnęła.
- Klara - I ponownie mrugnęła dwa razy. - Mnie nie musisz się przedstawiać wiem jak masz na imię. 
- oh. Teraz mi tak głupio ...- Podrapałem się z tyłu głowy i spojrzałem w bok. zapadła trochę nie zręczna cisza.
- Cóż...- Powiedziała przerywając ciszę.- Ja muszę już iść do domu. Cześć! 
- Pa!- powiedziałem po czym Klara odwróciła się i wyszła. 
"Jest bardzo miła" pomyślałem. Tylko, że jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Czy ten duch się kiedyś jeszcze pojawi? Wiem trochę dziwne pytanie dostosowane do sytuacji przed chwilą, ale no czymś zmianę trzeba zacząć. Poszedłem więc do toalety męskiej, tam gdzie to się zaczęło. Spojrzałem w lustro gdzie to się zaczęło. 
Światło zaczęło szalenie mrugać. Spojrzałem jeszcze raz głęboko w lustro i za mną stała ona, ten duch, którego widziałem wcześniej.
- Co ty tu jeszcze robisz? Nie szukasz innej pracy?- Zapytała z irytowaną twarzą. 
- Wiem o klątwie! 
- Jakiej klątwie?- powiedziała unosząc brwi do góry i krzyżując ramiona na piersi.- Ah, nie mów, że rozmawiałeś z tym starym dziadkiem? 
- Jakim dziadkiem?! Trochę szacunku! - i nagle ta mało lata mi przerwała- Jaki szacunek!? Ja nie żyje! Po za tym to dorosły mnie zabił i dopóki się nie zemścimy będziemy tu uwięzieni! 
- Jak to uwięzieni? Chcę pomóc złapać mordercę
- A jesteś z policji- Zapytała z nie dowierzaniem 
- Nie ...
- A wiesz, że prywatne śledztwa bez wiedzy policji są nielegalne? Wpadniesz w bagno jak ktoś z zewnątrz się dowie.- Patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami i troską. 
- Tak wiem...- powiedziałem spuszczając wzrok w dół- chwila czy to oznacza, że mi pomożesz?  
- Tak- przewróciła oczami- Jakiś ty bystry... Tylko są rzeczy, które musisz wiedzieć, że do innych duchów nie mogę mówić, nie słuchają mnie, ale za to ja słyszę ich. 
- To wszystko?
- O i to, że nie mogę cię ochronić bo przecież jestem duchem. 
- To oczywiste.- przewróciłem oczami. 
Z korytarza usłyszałem metaliczne kroki. Przyznaje wystraszyłem się. Duch niespodziewanie zniknął, nie wiedziałem co robić, była 2 A.M i nie wysłuchałem instrukcji, które mogą być dla mnie ważną podpowiedzią. Wiedziałem, że muszę poczekać aż kroki oddalą się żebym mógł wyjść i nakręcić pozytywkę-jeżeli nie było już za późno ... 
Po jakimś czasie kroki ucichły, więc jak planowałem wymknąłem się z łazienki i pomknąłem jak ninja przez korytarz. Zobaczyłem Toy Freedy'ego stojącego przed kamerą "A ten dla kogo się pindrzy?" pomyślałem, jak tak dalej na niego patrzyłem to nachodziły mi do głowy inne myśli typu "Ten idiota myśli, że siedzie i boję się go?" właściwie to tak jak o tym myślę, że jestem tchórzem, który jest mocny tylko w gębie, ponieważ nie chciałem wiedzieć co się stanie gdy się obróci i mnie zobaczy. Niczym ninja dalej się przemykałem, aż w końcu dostałem się do mego stanowiska pracy. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem kamery, pozytywka była już na wyczerpaniu, więc jak najszybciej ją nakręciłem, następnie sprawdziłem szyby wentylacyjne, gdy nagle przede mną staną Bonnie, ale to nie był Toy Bonnie tylko stara wersja, był zniszczony bez "twarzy"-było widać wszystkie kable i czerwone lampki, które zapewne kiedyś służyły jako oczy, nie miał również lewej ręki (z mojej strony prawej), a jego prawa (z mojej strony lewa) ręka była zniszczona. Jego ciało było pełne dziur było widać niemal, że cały mechanizm, a zapach wręcz smród był okropny. Był jak milion zgniłych jaj wymieszanych z zapachem gówna i zgniłego zwierzaka- zemdliło mnie owszem, ale szybko się ogarnąłem i założyłem maskę, lamy zaczęły migać i po dłuższej panującej ciemności Bonnie'go nie było już w pokoju. Zdjąłem maskę i odetchnąłem z ulgą, nie tylko z powodu strasznego smrodu, ale też tego, że bałem się go. była 4 A.M nakręciłem ponownie pozytywkę, sprawdziłem wentylację- było czysto za pamięci wyjąłem kasetę z magnetofonu, aby rano w domu móc odsłuchać i dowiedzieć się o co do cholery chodzi! Po włożeniu kasety do mojej torby oparłem się wygodnie w fotelu "5 A.M nigdy tak długo nie usiedziałem, czy to dzięki duchowi?"- pomyślałem, po czym dla pewności sprawdziłem kamery włączyła mi się camera numer 08 i zobaczyłem tam coś w rodzaju Freedy'ego tylko, że był ... fioletowy? Usłyszałem okropny szum nie mogłem nic z niego zrozumieć. Gdy przed moją twarzą ukazała się twarz tego samego misia co wczoraj po zakończeniu misji. 



















Obudziłem się w ciele Foxy'ego? Na początku nie byłem do końca pewien, ale zrozumiałem po haku na  jednej  z rąk, że na tym statku jest tylko jeden kapitan! 
Tym razem nie słyszałem żadnych recytowanych liter lecz coś w głowie mówiło mi, abym trzy razy poszedł do dzieci w pokoju zabaw. Dwie pierwsze wizyty były ok, jednak jak szedłem trzecim razem korytarzem w kącie zobaczyłem faceta ubranego na fioletowo. Dał bym obciąć sobie hak, ponieważ to był ten sam mężczyzna, którego widziałem podczas pierwszej wizji przez okno! Tylko co on tu robił. Patrzył się na mnie, jednakże nie widziałem jego twarzy była przyciemniona, przyznam się - przerażony odwróciłem się i poszedłem z powrotem do pokoju. Byłem przerażony, ale nie o siebie tylko o to co się stało z tymi dziećmi. Gdy wszedłem do pokoju zamiast pięciorga dzieci ujrzałem  pięć i martwych ciał ... Moją wizję przerwał Foxy ... 














"Znowu" pomyślałem, nade mną stał ten koleś, jak mu było Vincent? Czy jakoś tak, był wyraźnie wkurzony. Rzuciłem okiem szybko na zegar i była godzina 9 A.M, nie zwróciłem na niego uwagi i jak z torpedy wbiegłem z pizzerii.... 

__________________
Od Autorki:
Wow dość szybko wyszedł ten rozdział. 0.0 No cóż staram się jak najwięcej napisać przed szkołą, ponieważ kończę gimnazjum i muszę się postrać! :D Mam nadzieje, że Wam się ten blog podoba itp, itd.

Do zobaczenia następnym razem! :D 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz