czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 7 - Wieczorówka

Sam POV
Dni tak mijały i mijały, sam miałem na szczęście wolne. Na szczęście? Szczęście dlatego bo przez ostatnie kilka dni zginęły w pizzerii jeszcze trzy inne osoby. Wszyscy mieli wieczorną zmianę. Szczerze boje się iść do pracy bo znając moje nie przeciętne szczęście od razu bym trafił na tego mordercę. Pewnie się zastanawiacie dlaczego policja nie chce nic z tym zrobić. Otóż twierdzą, że mają związane ręce, ponieważ nie wiedzą kto jest mordercą i nie chcą wysyłać "nie potrzebnych władz, ponieważ ktoś w tym samym czasie może potrzebować pomocy". Dopiero teraz widzę jakie to było głupie, tyle ludzi by przeżyło, gdyby od razu wysłali nam pomoc, ale nie ... Moi genialni pracodawcy wpadli na wspaniały pomysł żeby zamknąć na pewien czas pizzerię. Niby dobry pomysł, ale ktoś jej musi pilnować i padło na mnie ... 
Chcąc nie chcąc musiałem przyjść bo by mnie wyrzucili, a liczy się dla mnie każdy grosz. Chwila dlaczego do tej pory nie szukałem nowej pracy? Sam teraz nie wiem, chyba byłem zbyt pochłonięty tą historią, ale nie ważne. Kiedy dotarłem na miejsce wszędzie była wywieszona taśma policyjna, środek wyglądał jakby był opuszczony w pośpiechu. Na ziemi były narysowane ludzkie sylwetki jako miejsca zabójstw. "Na szczęście policja wpadła na pomysł żeby posprzątać te ciała ..." myślałem o naszej jakże fenomenalnej policji. 
-A więc przyszedłeś...- usłyszałem głos za sobą, czy to jest mój koniec- Nie bój się nie jestem mordercą to tylko ja ...
-Jak mam się nie bać!? Gdyby to był morderca mniej bym się bał!- odparłem.
-Dlaczego zabił by cię.
-Niby tak, ale ty jesteś duchem!
-Oh, wtedy ty też stał byś się duchem- powiedziała odwracając się do mnie plecami.- I stał byś się jednym z nas ...
-Zaczynasz mnie przerażać ... Skąd mam wiedzieć, że to nie ty jesteś mordercą. 
-Na jakiej podstawie tak uważasz?- odwróciła się do mnie odchylając lekko głowę do tyłu.
-Bo nie potrafisz się pogodzić z tym, że inni żyją, a ty nie! Więc się mścisz- jej usta wykrzywiły się na te słowa. Może nie powinienem używać tak mocnych słów wobec ducha?
-Masz racje ...- co?! czy ona to właśnie przyznała!?- Ale ... Gdybym chciała kogoś zabić już wcześniej bym to zrobiła i zabiła bym cię przy pierwszym naszym spotkaniu ...
-Właściwie to ty masz rację ...
-To był on-on? wkurzają mnie takie gierki nie mogła od razu powiedzieć? Na szczęście po chwili kontynuowała- Ten sam człowiek, który nas zabił ... Nie widziałam jego twarzy, był odziany w kostium złotego królika ... 
-Z-złotego!? Przecież to firmowy kostium pracownicy go wkładają na imprezy od dzieci!
-Masz racje jeden z pracowników nie jest tym za kogo się podaje. - po wypowiedzeniu tych słów zniknęła. "Jeden z pracowników nie jest tym za kogo się podaje" ... Cholera co to może znaczyć? Klara? Nie ... Ona by czegoś takiego nie zrobiła ... Muszę uważać. Dlaczego policja się jeszcze nie domyśliła sprawcą musi być ktoś to miał dostęp do kamer i kostiumów. Tylko kto ma do tych rzeczy dostęp? Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że mogę iść do więzienia za prowadzenie nielegalnego śledztwa i za nie poinformowanie śledczych o moich spostrzeżeniach... Oni by zignorowali mnie. Powędrowałem do swojego biura. Zacząłem w zadumaniu spoglądać w kamery. "O nie!" powiedziałem sam do siebie, Toy Freedy idzie w moją stronę. Jakby tego było za mało to przy kamerze ustawionej na wejście mignęła szybko jakaś czarna figura. To są chyba jakieś jaja, mam bronić się przed tymi chorymi maszynami i w tym samym czasie walczyć z seryjnym mordercą?! Może chce zamazać za sobą ślady? Cholera dlaczego nie mam drzwi do pokoju, że też nikt nie pomyślał! Krew odpłynęła mi do mózgu i czułem wrastającą w sobie adrenalinę, słyszałem trzaski kroków Freedy'ego i kroki mordercy na raz. Nie mogłem wymyślić co mam zrobić! Przecież jak zapalę latarkę to odstraszę robota, ale przyciągnę zabójcę, jeżeli nie zapalę latarki to morderca mnie nie znajdzie, ale krzywdę mi zrobi robot! Niby nie miałem dziś nocki tylko jestem na cztery godziny, a potem zmienia mnie ten cały Vincent, ale to nie zmienia faktu, że jest strasznie ciemno i pusto na dworze! Ręce mi ciągle drżały. Brakowało mi jakiegoś mocnego uderzenia, które przywróciło by mi racjonalne, spokojne myślenie. "Czy to jest naprawdę mój koniec? Nie chce umrzeć w taki sposób, nie jako tchórz chowający się pod blatem stołu. Nie tutaj!" myślałem intensywnie "Co by pomyślał mój brat?!" Na słowo brat nagle się uspokoiłem, tak jak wcześniej nawet nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje, teraz wiem. Uspokoiłem się na myśl o moim bracie, dodał mi siły już tak bardzo się nie bałem. Po raz pierwszy od dawna nie czułem się jak tchórz. Bardzo powoli i spokojnie sięgnąłem po telefon z biurka, moje ręce już nie drżały. Po przechwyceniu telefonu zadzwoniłem na policję. Przyjechali w około 10 minut, a swoimi światłami odstraszyli nie tylko włamywacza, ale też Toy Freedy'ego. 
Po przyjeździe policji zdałem relację. Gdy ją zdawałem przyszedł na miejsce Vincent. Policja odesłała go do domu, ponieważ zostaną jeszcze około dwa dni na obserwacji tego miejsca. Sam też mogłem iść do domu. Ucieszyło mnie to, ponieważ mogę na spokojnie przemyśleć wszystko i się porządnie wyspać! Nie powiedziałem policji jeszcze o moich spostrzeżeniach, postanowiłem się trochę wstrzymać i na spokojnie pomyśleć. Po dzisiejszym dniu czuję się jakbym narodził się na nowo. Jak nowy i silny człowiek!
____________________________
Od Autorki:
Cóż bardzo dawno mnie tu nie było ... Wiem o tym i przepraszam! Miałam próbne egzaminy przez ostatnie trzy dni i miałam jakąś dziwną blokadę na tą historię ... :/ 
Następnego rozdziału możecie się spodziewać jakoś od 22 grudnia do 24 w wigilię! ^^ Przypominam nie jestem właścicielką Five Nights at Freedy's tylko jestem autorką tej historii. ;D
~Kalafior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz