czwartek, 31 marca 2016

Rozdział 11

Przez dłuższy czas stałem jak wryty, trzymając klucz w ręku. Wiedziałem, że muszę dostać się tam jak najszybciej, ale głowę mą zaprzątały różne pytania. Kiedy tam dotrę, co zastanę na miejscu? Czy sprawca na miejscu mnie nie złapie i nie zabije? Wiem, że nie mam czasu do stracenia.
Z czasem moje obawy zmieniły się w plan działania. East River leży dosyć daleko od mojego domu, leży jakieś pięć kilometrów za osiedlem Mike'a. Na dzień dzisiejszy żaden z autobusów tam nie jeździ. Mam dwa wybory. Pierwszy: Albo jadę różnymi autobusami i zajmuje mi to dwie godziny. Druga: Jadę taksówką i tracę mnóstwo pieniędzy... Właściwie to może za rozwiązanie tej sprawy dostanę małe wynagrodzenie? To by było super, ale nie robię tego dla siebie, tylko dla tych, którzy tam zginęli oraz tych, którzy stracili swoich bliskich. Właściwie to wybór jest chyba łatwy pojadę autobusami, tym też nie wzbudzę podejrzenia innych ludzi.
***
Na przystanku było niewielu ludzi. Dwie kobiety, w tym jedna blondynka z dzieckiem i młody chłopak z słuchawkami na uszach. Dziecko cały czas płakało, a matka próbowała go uspokoić. Kobieta stojąca obok nich o brązowych włosach ściętych do ramion, w okularach stała z niezadowoloną miną, mając wzrok mówiący "Boże czemu nie mam słuchawek?!". Kiedy mały chłopiec się uspokoił brązowowłosa kobieta odetchnęła z ulgą, blondynka z piorunowała ją wzrokiem. Eh, dlatego nie lubię jeździć autobusami. Wrzeszczące dzieci, inni ludzie, którzy nie lubią głośnych dzieci oraz młodzież, która ma wszystko głęboko gdzieś. Gdy wreszcie autobus przyjechał (pięć minut po czasie...), cała nasza piątka ruszyła do autobusu. Chłopak z słuchawkami siadł z tyłu przytulony do okna, szatynka siadła zaraz za kierowcą, a matka siadła mniej więcej w środku autobusu. Ja postanowiłem nie siadać, ponieważ za chwilę autobus miał stanąć na przystanku, na którym mam się przesiąść. Pociecha kobiety dziecka z jasnymi włosami spoczywała na siedzeniu patrząc przez okno jak krajobrazy uciekają gdzieś za nas. Dla takiej dzieciny musi to być niesamowite. Wszystko znika za tobą, staje się co raz mniejsze aż w końcu znika gdzieś za horyzontem. Nawet ja jako dziecko lubiłem na to patrzeć. To wtedy wydawało się być takie niezwykłe.
Po jakimś czasie przyszła moja pora, na opuszczenie autobusu i wejście do następnego oczywiście. Minęła godzina i dotarłem do East River, cel mojej podróży znajdował się jakieś pięć minut pieszej do Apartamentu 1313. W trakcie gdy szedłem, nikt nie znajdował się na ulicach, jakby nikt tu nie mieszkał. Właściwie to bym się nie zdziwił, mieszkania są tu cholernie drogie. Kiedyś kiedy miałem jeszcze pracę i przednie życie planowałem, przeprowadzić się w te tereny, ale jak ujrzałem ceny za samo wynajęcie to szczenna mi chyba do podłogi opadła, a mój starszy brat z jego (jeszcze wtedy) narzeczoną śmieli się ze mnie jak nie wiem co. Mimo, że się trochę obraziłem sprawiło mi to dużo radości. Gdybym tylko wiedział, że tak szybko odejdą z tego świata spędził bym z nimi jak najwięcej czasu.
Gdy wchodziłem na teren apartamentowców, stróż uciął sobie drzemkę. Spał z nogami opartymi o biurko, a ręce miał położone na brzuchu. Mężczyzna tak śpiący z otwartymi ustami wyglądał śmiesznie. Jestem ciekaw jak ja wyglądałem kiedy zdarzało mi się „zemdleć” w pracy. Na moje szczęście furtka była otwarta. Gdy wszedłem do środka, dalej trzymając klucz do apartamentu, udałem się tam.
,,Apartament 1313” – myślałem idąc przy blokach, które różnie się dzieliły. Teren był bardzo duży, a w każdym bloku mieściło się około 5 apartamentów, więc musiałem bardzo, ale to bardzo długo iść. Na końcu parceli stacjonował, nie używany jeden mały budynek z napisem 1313. „To chyba tutaj…” . Nie pewnie wszedłem do środka. Nie wiedziałem czego mogłem się spodziewać. Mordercy, martwych zmasakrowanych ciał? A może w końcu jakiś konkretnych dowodów. Wszedłem do środka i zapaliłem światło. Było pusto, może ktoś się wyprowadzał. Albo dobrze ukrył dowody … Przeszukałem ostrożnie cały apartament i znalazłem tylko schody do piwnicy. Bloki na tym osiedlu raczej nie mają piwnic, ale już samo to, że te mieszkanko stało gdzieś na tyłach parceli stało się podejrzane. Szarpnąłem więc za drzwi, które zostały wykonane z metalu, na tle szarej ściany nie wyglądały na metalowe. Ale jakże by inaczej drzwi okazały się być zamknięte, bo jakże by inaczej? Przecież to drzwi, które znalazłem za pomocą ducha, który powiedział, że znajdę tu odpowiedzi. UWAGA! Bo na pewno będą otwarte… Musiał bym poszukać czegoś w rodzaju łomu… I otworzyć te drzwi tak umiejętnie, aby nikt nie zorientował się, że ktoś tu był. Już samo przemknięcie się nie zauważenie jest bardzo trudne, ale jeżeli to mi się uda to nie będę miał problemu z otworzeniem.
Wyszedłem więc bezgłośnie i pomknąłem do szopy. A tu ku mojemu zdziwieniu… Rzeczywiście był łom … Hah nie spodziewałem się tego. Wróciłem więc i musiałem otworzyć te cholerne drzwi. Tu pojawiło się kolejne zdumienie, potrafiłem to otworzyć, nie wydając przy tym ani jednego dźwięku. Po prostu oparłem nogę na wejściu i posłużyłem się zręcznie łomem w okolicach klamki. Poszedłem po kilku schodach w dół i skręciłem w prawo. Nic w tej piwnicy nie było, oprócz wielkiej drewnianej szafy. Oczywiście owa szafa była zamknięta na klucz, na szczęście miałem swój łom szczęścia! Lecz ściska mnie w żołądku, kiedy pomyślę, że ktoś mógł zostać tym zamordowany. Po otwarciu witryny, nie zobaczyłem nic innego, jak leżący na dole karton ze zdjęciami i notatkami zacząłem je przeglądać.
Charlotte Jane. Lat 10. Mieszka na przedmieściach Brown Street.” To niedaleko pizzerii …
,,Boris White. Lat 9. Mieszka na Brown Street.”
,,Francis Yokoteru. Lat 11. Mieszka przy North Park.”
,, Marianne Valentine. Lat 10. Mieszka przy North Park”
„Felix  Erastus. Lat 9. Mieszka przy Emanuel Street”
te dokumenty były stare, papier już stał się żółty. Przy każdym z opisanych były przyczepione w lewym górnym rogu zdjęcia. Niżej znajdował się opis, co robią całymi dniami, czym zajmują się ich rodzice z zawodu. Trudno mi określić czy te dzieci się znały. Mieszkały niedaleko siebie. Ciekawe czy to była zaplanowana zbrodnia… Może mieszkał tu śledczy kilka lat temu i badał sprawę zaginionych. Te dzieci nie różnią się wiekiem, ani niemalże miejscami zamieszkania. Więc co je łączyło? Na samym dole kartonu umieszczony został jakiś dziennik.
„31 lipca 1972 rok.
Niczego jeszcze nie zdołałem udowodnić. Sprawa dzieciobójcy z przedmieść naszego miasta nadal nie została wyjaśniona. Chyba nic nie mogę poradzić w tej sprawie …” dzieciobójcy? Czy to ta sama osoba czy jakaś zrozpaczona matka-psychopatka, która zakatowała swoje dziecko, ponieważ przypominało jej o mężu, który kiedyś ją bił? Po tak krótkim wpisie nawet największy geniusz by nie zgadnął, ale na następnej stronie była kontynuacja.
„02 sierpnia 1972 rok.
Dzieciobójca wstrzymał się ma dwa tygodnie, wcześniej dzieci znikały co tydzień teraz zaś wstrzymał się. Nasze śledztwo doprowadziło jednak mnie i policję do opuszczonego domu daleko w lesie. Dom wyglądał całkiem normalnie, z pozoru zwykła drewniana chatka z werandą, a w środku mała kanapa, stolik i kuchnia. Sprawca doskonale wiedział, że piwnica to doskonałe miejsce na liczne mordy, ale należy też ją dobrze ukryć. Ten chyba doskonale znał się na swoim fachu, drzwi do piwnicy ukrył za wielką szarą szafą. Zajrzeliśmy do niej. Spodziewałem się tego w środku szafy znajdowały się jakieś ubrania. Odsunąłem stanowczo ręką wieszaki z odzieżą, tył szafy pęknięty. Czyli to jest przejście do piwnicy.
Szliśmy w dół piwnicy, schody zdawały się nie kończyć. Szliśmy w całkowitych ciemnościach. Jeden z nas zapalił zapalniczkę i zrobiło się trochę jaśniej. Na dole do piwnicy znajdowały się różnie narzędzia do torturowania. Łańcuchy, piły, stół zalany krwią… W niektórych zakątkach pokoju znajdowały się odcięte kończy dzieci, ale nigdzie głowy nic … Tylko ręce i nogi. Wielu z moich przyjaciół z pracy nie wytrzymało i wybiegło z powrotem do góry, a inni zaś uchyłkiem nie wymiotowali. Mnie samemu robiło się nie dobrze, ale wiedziałem, że jeżeli chcę położyć temu kres muszę pozostać silnym, a przynajmniej robić takie wrażenie.” ,,Nie wierze… Czy w lasach tego miasta naprawdę dochodziło do takich zabójstw?!”. Przed oczami przelatywały mi tytuły artykułów, z którymi się spotkałem gdy szukałem informacji. „Jak mogłem nie zwrócić na to uwagi?!” Nie chciałem, ale wiedziałem, że muszę czytać to dalej.
,,06 sierpnia 1972 rok.
Ciała i cały dom zostały zabezpieczone, nikt się tam nie zbliży bez mojej wiedzy. Rodzice dzieci zostali poinformowani co stało się ich dzieciom.
11 grudnia 1972 rok.
Sprawa została wyjaśniona, dom został porzucony przez policję. Ja jednakże wiedziałem, że sprawca tam prędzej czy później wróci. Musiałem więc się przygotować. Moja żona nie chciała się w to mieszać, powiedziała, że sprawa została rozwiązana i powinienem sobie odpuścić. Ja jednak nie umiem tego zrobić. Muszę działać….
19 grudnia 1972 rok.
Nie miałem wyjścia i musiałem zamieszkać  w domku mordercy….
24 grudnia 1972 rok.
Już wigilia… Zazwyczaj spędzałem ją z rodziną. Ciekawe czy sprawca też spędza ten czas z rodziną. Nie mogę opuścić tego miejsca, ono jest moim więzieniem, z którego już nie ucieknę…
01 stycznia 1974 rok.
Tak długo nic nie notowałem, nie mogłem… Chyba oszalałem. Przyjdzie mi tu umrzeć, a od tylu dni nie widziałem mojej rodziny i umrę tu zapomniany. To smutne, że dopiero po stracie człowiek uświadamia sobie ile traci …
03 lutego 1974 rok.
Jeżeli ktoś kiedyś odnajdzie te notatki niech odnajdzie Milę Crow ona wie bardzo dużo o tej sprawie i będzie wiedziała co zrobić z moimi rzeczami … - tu się zakończył dziennik, dalej znajdowały się nie zapisanie kartki. Mam nowe zadanie, odnaleźć Milę Crow, coś mi się obiło o uszy oskarżona została o zabójstwo swojego dziecka, kiedy sam nim jeszcze byłem. Potem wyszła na wolność prawdo podobnie trochę przed zabójstwami dzieci, ponownie ją oskarżono o dzieciobójstwo, ale nie dało się jej tego udowodnić, więc sprawę umorzono. Nie jestem pewien czy chcę poznać rozwiązanie tej historii ….
______

Od Autorki: Dlaczego tak długo nie pisałam? Otóż zdarzyło się w moim życiu kilka nie przyjemnych rzeczy, z którymi musiałam sobie poradzić.  Przez najbliższy czas ponownie może się nie pojawić wpis, ponieważ zbliża się wielkimi krokami egzamin gimnazjalny i muszę się pouczyć itp. Itd. :D ~ Kalafior 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz